Przejdź do treści

Dwadzieścia lat pracy w Zairze (ks. Janusz Zwoliński CM)

Jestem niezwykle wdzięczny, że mogę dzisiaj opowiedzieć o mojej pracy misyjnej w Zairze. Na misjach pracuję od 1976 roku. Przez wiele lat pracowałem w równikowej części Zairu, w diecezji Mbandaka-Bikoro, jako proboszcz jednej z tamtejszych parafii misyjnych. Następnie byłem wychowawcą zair­skich kleryków naszego Zgromadzenia Księży Misjonarzy, najpierw w nowicjacie, a potem w seminarium w Kinszasie. Obecnie zaś jestem przełożonym zairskiej Prowincji Zgromadzenia Misji.

Ogólna sytuacja Afryki

Dla chrześcijańskiej Europy Afryka jest kontynentem geograficznie najbliższym. Pozostała jednak ona najdłużej kontynentem nieznanym i obcym. W XII wieku misjonarze i podróżnicy spenetrowali Azję. W XV wieku odkryto Amerykę, która w sto lat później w większości była skolonizowana i zewangelizowania. Gdy chodzi zaś o Afrykę, właściwie dopiero w ubiegłym stuleciu zaczęli się nią interesować niektórzy władcy europejscy dążący do powiększenia swoich posiadłości, zaś ewangelizacja tego kontynentu rozpoczęła się na dobre dopiero niewiele ponad sto lat temu.

Do dzisiaj Afryka pozostaje dla Europy najmniej znanym kontynentem. Dla wielu jej dzisiejsze problemy wydają się bardzo odległe. Widmo śmierci głodowej, stojące przed milionami, dotkliwa nędza i brak perspektyw na rozwój gospodarczy, liczne konflikty zbrojne i brak stabilności politycznej, a także choroba AIDS i łamanie praw człowieka na niespotykaną gdzie indziej skalę – to szeroka panorama problemów Czarnego Lądu, które wymagają natychmiastowego rozwiązania.

O zainteresowanie dla Afryki i pomoc dla jej mieszkańców coraz częściej nawołują znane osobistości. Prezydent Senegalu Abdou Diouf w mocnych słowach ostrzega: „Trzeba uważać, aby po zniknięciu antagonizmu Wschód-Zachód nie pojawił się poważniejszy i groźniejszy antagonizm Północ-Południe. Jutro możecie być zalani falą Afry­kanów, których nędza popchnie do krajów Północy. I na próżno będziecie wymyślać ustawy antyimigracyjne: nie będziecie mogli powstrzymać tego napływu, bowiem nie można gołymi rękami powstrzymać oce­anu”. Inną wymowę ma głos Jana Pawła II, który wielokrotnie podkreślał specyfikę tego kontynentu. Odwiedzając np. Dom Niewolników na wyspie Goree w pobliżu Dakaru, Ojciec Święty powiedział: „W obecnej epoce głębokich przemian Afryka bardzo dotkliwie odczuwa skutki dokonanej niegdyś grabieży, która pozbawiła ją żywotnych sił. Jej zasoby ludzkie zostały na długi czas uszczuplone. Dlatego pomoc, której Afryka potrzebuje, słusznie się jej należy”.

Jan Paweł II odbył w sumie dziesięć podróży do Afryki i spotkał się tam z wieloma narodami. Najważniejsza inicjatywą Papieża było zwo­łanie Specjalnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego Afryce. Obradujący pod hasłem „Kościół w Afryce i jego misja ewangelizacyjna u progu roku 2000”. Synod, który odbył się w ubiegłym roku w Rzymie, zajął się takimi problemami jak: nowa ewangelizacja, inkulturacja (zakorzenienie chrześcijaństwa w miejscowych kulturach), dialog – zwłaszcza z ekspansywnym islamem, sprawiedliwość i pokój oraz wykorzystanie środków społecznego przekazu do głoszenia Ewangelii.

Główny cel ewangelizacji

Aby zrozumieć na czym polega ewangelizacja, trzeba odwołać się do Jezusa Chrystusa. Pan Jezus zaś powiedział: „Jana to przyszedłem na świat, aby (owce) miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10). Ewangelia ilustruje nam to stwier­dzenie licznymi przykładami. Jezus wyzwala od tego, co paraliżuje czło­wieka (np. uzdrawia chorych, czy też opętanych przez złe duchy, uwal­nia od grzechu) i występuje przeciw­ko temu co pomniejsza jego życie (np. uzależnienie od innych, dyskry­minacja, egoizm).

Pozwolę sobie tutaj przytoczyć fragment deklaracji Konferencji Episkopatów Afryki z 1985 roku: „Uzdrawiać, przywracać wzrok śle­pym i słuch głuchym, nieść radość, głosić wyzwolenie i dobrą nowinę: to rozliczne sposoby pracy nad zba­wieniem całego człowieka. Dla Je­zusa Ewangelia to głoszenie nowe go porządku społecznego, gdzie bie­dni nie będą więcej biednymi, gdzie głodni zostaną nasyceni a uciemię­żeni uzyskają wolność”. Dobra No­wina musi być naprawdę dobra. Musi ona tworzyć warunki, aby lu­dzie mogli lepiej i pełniej żyć. Dla­tego też ewangelizacja nie może tyl­ko ograniczać się do pracy nad indywidualnym zbawieniem człowie­ka, ale jej celem winna być również głęboka przemiana mentalności, sty­lu życia, kultury i struktur całego społeczeństwa. Dla Jezusa to, że śle­pi odzyskują wzrok, sparaliżowani samodzielnie stają na własnych no­gach, zmarli zmartwychwstają, a ubogim głoszona jest Ewangelia było znakiem, że nadeszło już Króle­stwo Boże. Te znaki winny również i dzisiaj towarzyszyć ewangelizacji. Ewangelizacja winna zatem prowa­dzić ludzi do uświadomienia sobie własnej wartości, godności oraz olbrzymich możliwości rozwoju, które każdy posiada.

Postawy jakich wymaga misja «ad extra»

Przybliżać ludziom Królestwo Boże pomagając jednostkom i spo­łecznościom trochę lepiej żyć war­tościami ewangelicznymi sprawie­dliwości, pokoju, miłości i brater­stwa wymaga pewnych postaw, których znów możemy nauczyć się od Jezusa Chrystusa. Najpierw trzeba wniknąć i do pewnego stopnia zintegrować się z kulturą tych, do których zostali­śmy posłani. Trzeba tak jak Jezus, ogołocić się z samego siebie i wy­zwolić się z uwarunkowań własnej kultury. Taką postawę widzimy u Je­zusa, gdy mówi o Fenicjance: „Na­wet w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary”. Ale nie chodzi tu żaden chwyt, o żadną strategię, ale rzeczywistość i prawdziwe uzna­nie godności drugiego człowieka oraz wartości, które są mu drogie. Ta pierwsza postawa prowadzi do drugiej, do solidarności. Solidarność to zdolność dzielenia się z innymi, ale również umiejętność wspólnego działania, by łatwiej uwolnić się od tego, co pomniejsza człowieka. W zastosowaniu do ewangelizacji so­lidarność polega na wyzwalaniu sił potrzebnych do walki z grzechem, niesprawiedliwością, głodem i śmier­cią, i do wspólnego działania z ludź­mi, wśród których przychodzi nam pracować. Przykładem takiej posta­wy był np. marsz chrześcijan w Kin­szasie przed dwoma laty, w którym wzięli udział również księża i sio­stry zakonne, by publicznie zapro­testować przeciwko panującej nie­sprawiedliwości i przemocy. Mimo że marsz miał charakter pokojowy, organy porządku użyły siły, w wy­niku czego zginęło kilkadziesiąt osób, zaś wielu księży zostało pobi­tych a kilku misjonarzy wyrzuco­nych z kraju.

Ewangelizacja wymaga również postawy ekumenicznej. W pracy mi­syjnej nie chodzi bowiem w pierw­szym rzędzie o powiększenie liczby członków swojego Kościoła, ale o przybliżenie ludziom Chrystusa i Jego Ewangelii, by jednostki i spo­łeczności zostały przeniknięte war­tościami, które prowadzą do coraz pełniejszego życia. Postawa ekume­niczna odnosi się nie tylko do innych wyznań chrześcijańskich, ale i do in­nych religii, pod warunkiem jednak, że prowadzi ona do większego po­szanowania godności osoby ludzkiej i sprzyja prawdziwemu rozwojowi całego człowieka.

Ewangelizacja wymaga również, a właściwie przede wszystkim, po­stawy modlitwy. W społeczności, która tak wielką wagę przywiązuje do relacji z innymi – w rodzinie, we wspólnocie, w społeczeństwie, po­święcić swój czas Bogu nabiera wartości znaku. Modlitwa jest po­trzebna by przepowiadanie Jezusa Chrystusa stało się pełne i jasne. To osobisty kontakt z Nim oczyszcza wzrok by móc w każdym człowie­ku i w każdej sytuacji dostrzec Boga, to on pozwala czuć się solidarnym i odpowiedzialnym razem z innymi za panujące na świecie zło, to on wreszcie pozwala zaangażować się u boku innych, choćby należeli oni do innego Kościoła albo religii, by wspólnie budować lepszy i sprawie­dliwszy świat. Ta postawa winna charakteryzować każdą wspólnotę chrześcijańską, a w jeszcze większym stopniu każdą wspólnotę zakonną. Siłą każdej wspólnoty jest to, że wszyscy jej członkowie mogą wspólnie pracować i wspólnie się modlić.

Warunki pracy misyjnej w Zairze

Ewangelizacja to głoszenie Dobrej Nowiny, ale by była ona dobra, musi liczyć się z potrzebami konkretnych ludzi i społeczeństw i pomagać w za­spokajaniu tych potrzeb, równocze­śnie otwierać się na wyższe warto­ści. Zobaczmy więc, jak wygląda obecna sytuacja Zairu i w jaki spo­sób misjonarze starają się odpowie­dzieć na potrzeby tamtejszych ludzi.

Społeczeństwo zairskie to przede wszystkim społeczność głodu i prawdziwej nędzy. Są oczywiście w Zairze ludzie bardzo bogaci, zwłaszcza ci, którzy należą do naj­bliższego otoczenia prezydenta Mo­butu, albo którzy w nieuczciwy spo­sób wzbogacili się na handlu dia­mentami, jednak olbrzymia więk­szość żyje w wielkiej nędzy, na kra­wędzi głodu. Ponad 90 % mieszkań­ców tego ponad 40 milionowego kraju musi zadowolić się jednym marnym posiłkiem dziennie, którego podstawę stanowi maniok albo kukurydza, rzadko kawałek ryby i jeszcze rzadziej porcja mięsa. Po­wodem tego stanu rzeczy są bardzo prymitywne sposoby uprawy, prak­tycznie nieistniejąca hodowla, brak transportu, bardzo słabo rozwinięty przemysł i panująca od kilku lat za­wzięta walka polityczna.

W tej sytuacji dobra nowina przy­biera najpierw formę współczucia; Por. Mk 8, 2-3. Ale współczucie to nie tylko sentyment; to działanie ra­zem z tymi co cierpią. W naszym przypadku jest to działanie na rzecz poprawy sposobów uprawy, propa­gowanie hodowli, pomoc w napra­wie dróg, w budowie domów a rów­nież różnego rodzaju usługi, jakich udzielają misje: skup niektórych produktów, sprzedaż po dostępnych cenach narzędzi pracy, mydła i soli, zaopatrywanie szkół w zeszyty i podręczniki, itd. Staramy się rów­nież organizować różnego typu szkolenia, wspierać działania grup ludzi zmierzających do poprawy wa­runków życia, poszukiwać środków potrzebnych do realizacji niektórych projektów, np. budowy szkoły, itp. W tym wszystkim należy unikać po­stawy paternalistycznej, ale tak jak Jezus kierować się zaufaniem do ludzi, do ich zdolności pokonania trudności własnymi siłami.

Zair jest krajem ludzi cierpiących nie tylko z powodu głodu i nędzy, ale również licznych chorób. Wiele z nich wynika z niedożywienia, inne z braku higieny, a jeszcze inne z wa­runków klimatycznych. Na przykład bardzo dużo ludzi choruje na mala­rię, którą powodują ukąszenia koma­rów. Również sporo ludzi, zwłaszcza w miastach jest chorych na AIDS. Od początku swego istnienia Ko­ściół wiązał ewangelizację z troską o chorych. W Zairze znaczna część szpitali i przychodni zdrowia prowa­dzona jest przez misje. W tej dzie­dzinie pracują przede wszystkim siostry zakonne, ale również misjo­narze, którzy podczas swoich wizyt pasterskich w wioskach buszu mu­szą niejednokrotnie udzielać porad i pomocy lekarskiej napotkanym chorym.

Społeczeństwo zairskie jest rów­nież społeczeństwem ludzi uciemię­żonych. Przez wiele lat istniała tyl­ko jedna partia polityczna, do której wszyscy musieli należeć, zaś jej sze­fem i równocześnie głową państwa był prezydent Mobutu, który sam sobie nadawał tytuł twórcy i świa­tłego przywódcy narodu. Obecnie, mimo że wprowadzono już wielo­partyjność, Mobutu ciągle jeszcze sprawuje swoje despotyczne rządy, a zwyczajni obywatele nie mają naj­mniejszego wpływu na sytuację w kraju. Rządy Mobutu doprowa­dziły do wielkiego bezprawia i ogólnej deprawacji społeczeństwa, które w większości sparaliżowane stra­chem, troszczy się jedynie o zacho­wanie swojego bytu, używając do tego wszelkich możliwych sposo­bów.

Kościół w Zairze odgrywa wielką rolę w wychowaniu społeczeństwa i w rozwijaniu świadomości wła­snych niewzruszonych praw. Bisku­pi wielokrotnie zabierają głos na te­maty społeczne i polityczne, wyty­kają panującą niesprawiedliwość i nadużycia. W wielu parafiach orga­nizuje się kursy nauki społecznej Kościoła, by chrześcijanie, bardziej świadomi swoich praw, mogli się o nie odważniej i skuteczniej dopo­minać. Wielu ludzi świeckich, a tak­że księży, bardzo mocno angażuje się w te sprawy, narażając się przy tym na szykany. W czasie rozru­chów, które przed dwoma laty wy­buchły w kilku miastach Zairu, bar­dzo ucierpiały niektóre parafie i domy zakonne. Do dziś w Kinsza­sie, dochodzi do kradzieży samo­chodów dokonywanych przez uzbrojonych mężczyzn, nawet w biały dzień, przy czym najczęściej padają ofiarą parafialne, czy zakon­ne pojazdy. Można sądzić, że jest to wyraźny atak skierowany przeciw Kościołowi Katolickiemu, który odważył się krytykować obecną sy­tuację i naucza, jak należy postępo­wać, by uległa ona zmianie.

Społeczność zairska jest wreszcie społeczeństwem ludzi spragnionych Boga. Tradycyjne religie afrykań­skie uznają Boga, stwórcę wszyst­kiego co istnieje, jednak więcej uwa­gi poświęcają różnego rodzaju du­chom, oraz duszom zmarłych. Du­chy mają faktyczną władzę nad ele­mentami przyrody, i to od nich zale­ży, czy są one przychylne, albo nie­przychylne człowiekowi. Dusze zmarłych również mają wielki wpływ na życie poszczególnych jed­nostek i ich rodzin. Dlatego te reli­gie przepojone są strachem, zaś kult sprowadza się do pozyskania przychylności duchów lub oddalenia ich nieprzychylnego działania. Te trady­cyjne wierzenia są tak głęboko za­korzenione, że nawet ci, co przyjęli już Ewangelię, w codziennym życiu wielokrotnie do nich się odnoszą. O zapotrzebowaniu prawdziwego Boga świadczy również fakt, że od pewnego czasu bardzo gwałtownie rozwijają się różnorakie sekty reli­gijne. Korzystając z dramatycznej sytuacji panującej w tym kraju, sek­ty łudzą obietnicami łatwych roz­wiązań. Nieszczęście, chorobę moż­na oddalić uciekając się do pewnych rytów i praktyk, które nieomylnie przyniosą pożądany skutek. Ludzie często tak bardzo udręczeni, gorącz­kowo poszukują punktu oparcia, który pozwoliłby im zachować nadzieję. Jest świadomy, albo nie­świadomy głód Boga i Jego zbawie­nia, z którym ewangelizacja musi się liczyć i szukać sposobów, by na ten głód odpowiedzieć. Jak wszędzie wymaga to wielkiej pokory, bowiem Bóg potrafi działać również bez na­szego udziału, a także osobistego doświadczenia tego pokoju i radości, którego jedynie On sam jest dawcą. Bo, jak dobrze wiemy, nie można ofiarować tego, czego się samemu nie posiada.

Ewangelizacja Zairu rozpoczę­ła się prawie 120 lat temu i jej owoce są imponujące. Kościół w tym kraju liczy ponad 15 milio­nów wiernych. Mimo to dziełu ewangelizacji daleko do zakończe­nia. Wielu ludzi nie przyjęło je­szcze Chrystusa, bo tak napraw­dę niewiele jeszcze o nim słyszeli. Wielu zostało ochrzczonych, ale ich ewangelizacja nie została ukończona. Ewangelia ciągle je­szcze nie przeniknęła wielu aspek­tów miejscowej kultury. Aby Ko­ściół w Zairze mógł nadal się roz­wijać i kontynuować misję powie­rzoną mu przez Jezusa Chrystu­sa, ciągle jeszcze potrzebna mu jest pomoc bratnich Kościołów z Europy.

Artykuł został napisany w 1996 r., w 20-lecie wyjazdu polskich Misjonarzy na misje w Kongo. Pierwotnie został umieszczony w periodyku Misje Wincentyńskie nr 1 (4)/96.

Korzystając z tej witryny, zgadzasz się zaakceptować naszą Politykę Prywatności i Politykę Cookies
Translate »