Przejdź do treści

Madagaskar po raz trzeci

Krótko i intensywnie – tak określiłabym tegoroczny wyjazd M3 na Madagaskar. Nie było lekko. Od samego początku pojawiały się jakieś trudności: najpierw opóźnienia w trasie, potem aklimatyzacja po długiej drodze i do tego problemy organizacyjne. Każdego roku coś nas zaskakuje, ale niespodzianki, które tym razem na nas czekały, nie należały do najprzyjemniejszych.
Musieliśmy stawić czoła wielu problemom, których naprawdę się nie spodziewaliśmy. Liczba dzieci ze stu czterdziestu wzrosła do ponad dwustu dwudziestu, a zamiast dwudziestu Malgaskich Wolontariuszy do pomocy, faktycznie przychodziło tylko dwóch. Ekipa w dysponserze była nowa, a na misji w dniu naszego przyjazdu był tylko jeden Malgaski Ksiądz – Wizytator i nikogo więcej, kto mógłby pomóc nam wszystko ogarnąć. Mimo trudnego startu zabraliśmy się ostro do pracy, przecież trzeba stawić temu czoła, od tego tam byliśmy.

Trudno było ogarnąć tak dużą liczbę dzieci
Gdy stało się jasne, że na Malgaskich Wolontariuszy się nie doczekamy, bo większość z nich rozpoczęła już pracę, przez głowę przebiegła mi myśl, że dobrą decyzją było wysłanie w tym roku aż pięciu Wolontariuszy Edukacyjnych – Olga, Łukasz, Jarek, Dawid i Marysia – chociaż i tak trudno było ogarnąć tak dużą liczbę dzieci. Kolejne przykre niespodzianki to m.in. brak kluczy do klas, bo nauczyciele zabrali je ze sobą na wakacje, fatalny stan stołówki – brak większej części stołów i połamane ławki. W dodatku okazało się, że osoby które przygotowywały jedzenie dla dzieci podczas wakacji, też się rozjechały i gotowaniem zajmuje się kilka młodych osób, a wśród nich starsze dzieciaki. Jeszcze w zeszłym roku brały one czynny udział w półkoloniach. Trochę czasu zajęło nam przygotowanie materiałów edukacyjnych, programu zajęć na cały tydzień, znalezienie kluczy i sama organizacja dzieci każdego dnia.

Największy problem był jednak ze stołówką
Coraz częściej zdarzało się, że przychodząc na śniadanie dowiadywaliśmy się, że owego śniadania nie ma, bo nie było wśród Malgaszy odpowiedzialnej za to osoby i nikt nie został o tym poinformowany. Wtedy nie pozostawało nic innego, jak jechać do miasta i kupować banany we własnym zakresie. Tutaj ukłony w stronę ks. Kazimierza Bukowca. Akurat, gdy wrócił z Polski, takie sytuacje zdarzały się bardzo często. Przybiegałam do niego zdenerwowana, a on wsiadał po prostu w samochód i jechał ze mną na targ, żeby kupić banany.

Składamy podziękowania
Wszystkim, którzy w odpowiedzi na nasz apel internetowy, wsparli nas finansowo. Dzięki Wam do końca półkolonii nie brakło śniadań, a my słyszeliśmy „dziękuję”, które przekazujemy z ust dzieci teraz w Polsce. Z czasem wszystko się ustabilizowało. Półkolonie przeprowadziliśmy do ostatniego dnia wakacji, a będąc na misji w trakcie rozpoczętego nowego roku szkolnego, mieliśmy okazję przyjrzeć się jak w tym okresie szkoła funkcjonuje. Przyglądaliśmy się pracy nauczycieli, dla których udało się pod koniec zorganizować wraz z organizacją SEED Madagascar prelekcję na temat higieny, użytkowania wody i korzystania z latryn wśród dzieci. Jest to dla nas ogromny krok do przodu, gdyż oficjalnie podjęliśmy decyzję o współpracy w następnym roku.

Medyczna część projektu
Asia i Anna – nasze dwie położne – były reprezentacją medycznej części Projektu. Dziewczyny skończyły położnictwo, ale w przychodni pracowały jako pielęgniarki. Na początku pojawiły się małe trudności komunikacyjne, ponieważ język francuski w dysponserze nieco odbiega od tego, którego uczymy się w Polsce. Czasem potrzebne było tłumaczenie na angielski, w którym pomagali seminarzyści, ale przecież zawsze mamy „body language”, sprawdzający się w każdej sytuacji. Dziewczyny szybko zapoznały się z działaniem przychodni i od razu ruszyły do pracy. Zmieniały opatrunki, czyściły rany, robiły bilanse i często z siostrą Clarise (aktualną szefową przychodni) przyjmowały chorych. Jednak to tylko cząstka tego, co robiły. W tym roku medycznie M3 zrobiło kilka kroków do przodu.

Dziewczyny rozpoczęły program rehabilitacyjny
Dla stałych pacjentów dysponseru, którzy ze względu na swoją niepełnosprawność spędzają całe dnie, leżąc lub siedząc w jednym miejscu. Mieszkają w domkach przychodni ze swoimi rodzinami, dopóki ich stan nie pozwoli im na powrót do wioski. Tutaj trzeba pochwalić Asię za jej kreatywność – woreczki, wstążki, pojemniki z piaskiem, specjalne piłeczki rehabilitacyjne poszły w ruch. Cały ten program nie tylko miał na celu przywrócenie sprawności i kondycji fizycznej, ale jednocześnie rodziny chorych były edukowane jak taką rehabilitację prowadzić na co dzień bez naszej pomocy.

Udało się w tym roku…
Rozpocząć edukację kobiet z zakresu przebiegu ciąży, zajmowania się noworodkiem, czy też dbaniem o własne zdrowie i dziecka. Ania wykorzystała swój talent plastyczny i stworzyła piękne plakaty z podstawowymi informacjami na temat ciąży. Dużym sukcesem jest to, iż zajęcia prowadzi młoda Malgaszka (uczestniczka ŚDM), która studiuje położnictwo i będzie kontynuować zajęcia w dysponserze w przyszłości. Pomijając pracę w przychodni, dziewczyny bardzo często pomagały medycznie dzieciom w trakcie półkolonii. W każdą sobotę, podczas lekcji higieny, myły dzieci razem z resztą wolontariuszy, usuwały insekty i opatrywały rany, a każdego dnia po pracy, przychodziły i zmieniały opatrunki, za co dzieci były ogromnie wdzięczne!

Kolejne plany
Były to wspaniałe dwa miesiące. Czasem trudne, ale w większości radosne dni, kiedy poświęcaliśmy czas naszym dzieciom i pacjentom. Madagaskar wiele już nas nauczył i uczy nadal, a w naszych głowach rodzą się kolejne plany. Remont stołówki, latryny, rehabilitacja, a może porodówka? Jeszcze o nas usłyszycie.

Maria Tirak

Artykuł znajduje się w 4(41) numerze z 2016 r.

Korzystając z tej witryny, zgadzasz się zaakceptować naszą Politykę Prywatności i Politykę Cookies
Translate »