Niemal każdy numer „Wiadomości Misyjnych” przybliża Czytelnikom naszą nową misję w Beninie. W ostatnim numerze mogliśmy przeczytać wywiad z ks. Stanisławem Deszczem CM o sytuacji Kościoła w tym kraju, a także świadectwo, jakie dała Sylwia, która z ramienia MISEVI spędziła ostatni rok na naszej misji w Biro.
Także ja chciałbym się podzielić swoimi wrażeniami z Beninu. Razem z ks. Krzysztofem Wałaszkiem CM, ekonomem Polskiej Prowincji, byliśmy tam w kwietniu tego roku. Spędziliśmy w Biro tylko 8 dni, ale dzięki ks. Stanisławowi i ks. Jakubowi mieliśmy okazję poznać, przynajmniej w zarysie, na czym polega i z jakimi wyzwaniami wiąże się praca misyjna. Nie będę jednak pisał o posłudze misjonarzy (oni lepiej to przedstawiają!). Pragnę raczej podzielić się osobistą refleksją, jakie wrażenie wywarło na mnie to afrykańskie państwo i jego mieszkańcy.
Muszę przyznać, że pobyt w Beninie był dla mnie swoistymi „rekolekcjami”. Po pierwsze – ubóstwo, z jakim zmagają się mieszkańcy tego kraju, rażąco niski poziom życia i rozwoju cywilizacyjnego sprawiają, że człowiek zaczyna doceniać to, co ma na co dzień, zaczyna sobie uświadamiać, że w jakimś sensie należy do „wybranych”. Często porównujemy Polskę z krajami Zachodniej Europy, narzekając przy tym, że jeszcze tak nam daleko do tego wyczekiwanego „raju”. Tymczasem naprawdę należymy do „pierwszego świata”. Wracając do Beninu, niesamowite wrażenie zrobiły na mnie półnagie dzieci biegające boso, szałasy czy lepianki, w których ludzie mieszkają, kobiety (tylko kobiety!) pracujące w kamieniołomie, bardzo niski poziom higieny, głównie spowodowany niedoborem wody, kiepski system opieki zdrowotnej itd. Oczywiście, da się jakoś przeżyć. Co więcej, dzięki Bogu ten kraj nie jest dotknięty żadnymi zbrojnymi konfliktami i może dlatego na ulicach nie widać ludzi umierających z głodu. Żeby dodać coś pozytywnego, byłem bardzo zdziwiony, że w każdej, nawet najmniejszej wiosce jest szkoła podstawowa, choć osobny problem stanowi niski poziom edukacji.
Po drugie – ogromne wrażenie wywarło na mnie zaangażowanie miejscowych wspólnot chrześcijańskich. Choć stanowią one mniejszość, są bardzo żywotne. Na misji obejmującej kilkanaście wiosek pracuje jedynie dwóch kapłanów, dlatego ogrom pracy duszpasterskiej spoczywa na barkach katechistów i liderów grup. Tego zaangażowania świeckich w życie Kościoła naprawdę możemy Benińczykom pozazdrościć. Jasne, że lider liderowi nierówny, są lepsi, mocniej przeżywający swoją wiarę, są też tacy, na których nie można za bardzo polegać. Jednak generalnie widać, że tamtejszym katolikom bardzo zależy na Kościele, na pięknie kaplic i liturgii, a każda Msza św. jest dla nich czymś wyjątkowym: piękne odświętne stroje, wspaniałe śpiewy (głosów to możemy im pozazdrościć!), liturgia bez spoglądania na zegarek i czekania, kiedy wreszcie się skończy. I jeszcze jedno, wspaniale przygotowana posługa ministrantów: naprawdę nie służą do Mszy św. gorzej od naszych kleryków na Stradomiu, czy od papieskich asyst w Watykanie.
Trzecia rzecz, która mnie urzekła w Beninie, to życzliwość mieszkańców. Nie znam zbyt dobrze języka francuskiego (tym bardziej miejscowego bariba), więc komunikowanie się nie było zbyt łatwe, ale muszę przyznać, że na każdym kroku spotykaliśmy się z gorącym przyjęciem, uśmiechami, pozdrowieniami, po prostu z ludzką życzliwością. Na pewno nie zapomnę zaproszenia na kolację do jednego z katechistów. Jego rodzina mieszkała w bardzo skromnym domku, jedzenie też – przynajmniej z naszego punktu widzenia – nie było specjalnie wyszukane (ryż z fasolą i mięsem), choć z pewnością bardzo się postarali. Naprawdę chcieli nas jak najlepiej ugościć. Nie zapomnę też ostatniego wieczoru przed wyjazdem, kiedy różne osoby przychodziły, żeby pożegnać się z nami. Znali nas tak krótko, a jednak – tak po ludzku i po chrześcijańsku – poczuli jakąś szczególną więź.
Opuściliśmy Benin i jego tropikalne temperatury, ale z pewnością zachowamy w sercach wdzięczność i radość z wielu spotkań. I mamy nadzieję, że ta nowa polska misja będzie zdobywać nowych uczniów dla Chrystusa, wnosząc zarazem małą cząstkę do rozwoju cywilizacyjnego tego afrykańskiego kraju.
ks. Paweł Holc CM
Rektor WSD Księży Misjonarzy w Krakowie