Zima była wyjątkowo ciepła. Lato już tradycyjnie upalne i suche. O innych porach roku nie wspominam ponieważ trudno je dostrzec. Zatem bez odmrożeń, ale za to z umiarkowaną opalenizną, śpieszę przedstawić Wam drodzy sympatycy misji sytuację na kazachskich stepach.
W maju powitaliśmy nowych misjonarzy. Są nimi Ksiądz dk. Matthias Drogsler oraz Pani doktor Wioletta Drogsler. Ks. diakon jest diakonem stałym a pani Wioletta jest jego małżonką. Przyjechali do Kazachstanu na 4-letni kontrakt ze Szwajcarii. Zamieszkali w Akkol. Przez czas pobytu w Kazachstanie będą prowadzić działalność katechetyczną oraz charytatywną. Są dla naszej wspólnoty niezastąpioną pomocą, oraz ciekawą podpowiedzią innych rozwiązań duszpasterskich.
Oczywiście nasz polski tradycyjny model duszpasterstwa, którym to posługujemy się wraz z siostrami, nie jest zły, ani tym bardziej przeżyty. W Kazachstanie jednak potrzeba innych rozwiązań. Można je nazywać jak kto woli, powrotem do kościoła pierwotnego, lub „reformą” kościoła czy wprowadzaniem „nowych” form duszpasterskich.
Wyglądam przez okno i wypatruję nowego misjonarza ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy księdza Maćka Mecha. Właśnie dołącza do naszej wspólnoty w Szortandach. Ks. Maciek pracował do tej pory w Sopocie i w Ignacowie pod Warszawą.
Dobrze oceniam miniony rok misji reewangelizacyjnej w Kazachstanie. Cieszę się, że dobry Bóg pozwolił mi przeżyć ten rok właśnie na stepach i dziękuję mu za doświadczenia nabyte w ciągu tego roku, a było tego trochę. Pierwszym spostrzeżeniem, jakim dzielę się z wami są „nasze babcie”. Jak na całym świecie są kochane. Właśnie dzięki nim, przetrwała wiara wśród zesłanych przecież przymusowo onegdaj, naszych parafian z Ukrainy. Do dzisiaj modlą się ze swoich starych i wyblakłych już zeszytów, w których modlitwy przepisane są z książeczek swoich babć lub zanotowane ze słuchu podczas wspólnych modlitw. Oczywiście spora część tych modlitw zapisana jest w języku polskim, są też w ukraińskim i rosyjskim.
Babcie zawsze były najważniejsze. W każdej wiosce wybierało się lub samoczynnie została wybierana babcia, która odpowiadała za religię. Tym właśnie różnimy się od Islamu, że to właśnie kobiety odpowiadają za przekazywanie wiary i mają wpływ na rozwój Kościoła. Zatem grupa babć lub babcia jest do dzisiaj odpowiedzialna za modlitwę. Zresztą nie tylko za modlitwę, lecz również i za chrzty, poświęcenia, wszelkiego typu akcje zbiórki i błogosławieństwa jak również i za pogrzeby. I tutaj pojawia się paradoks.
Te same babcie, które z płaczem całują ręce długo wymodlonego i oczekiwanego kapłana, gdy taki się już pojawia, zaczynają zgrzytać zębami. Co się dzieje?
Otóż po początkowej euforii, nagle okazuje się, iż nie wszystko zapamiętane i zanotowane we wspomnianych zeszytach jest poprawne i właściwe. Trochę przypomina to modlitwę mojej mamy, która jako mała dziewczynka modliła się o „świętych opucowanie” – nie rozumiejąc oczywiście co to takiego owych świętych obcowanie. Lub też modlitwę jednego z ministrantów na Ukrainie, który modlił się do Maryi „błogosławionaś ty między pieniądzami ” – bo tak nauczył się właśnie od babci. Oczywiście takie modlitwy wypływają z pewnej rzeczywistości – często bowiem pucujemy świętych lub też, o zgrozo temu kto by tak pomyślał, stawiamy Maryję między pieniędzmi – zarabiając na pobożności Maryjnej, nikt jednak nie będzie się spierał iż takie modlitwy są niepoprawne i nie do przyjęcia.
Mam poważny problem wytłumaczyć babci, która od wieków zbiera na potrzeby wspólnoty, później dla księdza „pożartowania” (pieniążki) i żadna uroczystość religijna bez jej wiedzy w wiosce dziać się nie może, mało tego nikt nie może przyjść ani też zadzwonić do księdza bez jej wiedzy, że ja nie gryzę i każdy ma możliwość bezpośredniego kontaktu. Że każdy może zamówić modlitwę czy też intencję (wielu nie rozróżnia czym to się różni). Mało tego, taka babcia, często bojąc się utracić wpływy, bez wiedzy księdza chrzci dzieci. Zdarzył się nawet taki przypadek, że mój poprzednik przygotował dzieci do chrztu, przyjechał na umówiony dzień, a babcia właśnie godzinę temu ochrzciła dzieci, przed księdzem. Babcie święcą wodę, pokarmy, domy. Wodę trzeba wystawić na słońce w dzień św. Jana i już mamy poświęconą (zamierzam w tym roku na św. Jana przejechać, jeśli tylko pogoda pozwoli, wszystkie wioski i jeśli zobaczę wiaderko z wodą – wszystko poświecę). Oczywiście na porządku dziennym jest odprawianie pogrzebów przez babcie. Zdarzyło mi się nawet, że spotkaliśmy się z babciami w jednej wiosce na skrzyżowaniu. Ja prowadziłem pogrzeb młodego chłopaka, który się powiesił (co według babć jest niedopuszczalne i eliminuje ich obecność na modlitwach) a moje kochane babcie prowadziły pogrzeb zasłużonego starszego katolika. Tak oto z babciami ciężko – a bez nich „ nijak ”. ks. Stanisław